A A A

Uroczystość Objawienia Pańskiego 6.01.2022

Z Ewangelii według świętego Mateusza

Gdy Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: „Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy  bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon”. Skoro usłyszał to król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima. Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz. Ci mu odpowiedzieli: „W Betlejem judzkim, bo tak napisał prorok: A ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie władca, który będzie pasterzem ludu mego, Izraela”. Wtedy Herod przywołał potajemnie Mędrców i wypytał ich dokładnie o czas ukazania się gwiazdy. A kierując ich do Betlejem, rzekł: „Udajcie się tam i wypytujcie starannie o Dziecię, a gdy Je znajdziecie, donieście mi, abym i ja mógł pójść i oddać Mu pokłon”. Oni zaś wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę. A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do ojczyzny.

Szukajmy Boga

Tysiące ludzi wędrowało do Jerozolimy. Jedni, aby pohandlować, bo był to ważny rynek świata. Drudzy, by posłuchać uczonych rabinów, którzy w portykach świątyni odpowiadali na trudne pytania. Można nawet było pozostać u nich podejmując systematyczne studia. Jeszcze inni wędrowali, by robić karierę, bo tam był dwór Heroda. Największe tłumy wędrowały do świątyni, aby złożyć Bogu ofiarę, aby się pomodlić. Wśród wędrujących spotykamy kilku mędrców, którzy szukają największego Skarbu. Nie interesują się tym, co jest na rynku, ani tym, co mówią uczeni, nie interesują się karierą i nie zdążają do świątyni.

Oni szukają Zbawiciela. Im jest potrzebne spotkanie z Mesjaszem. Mówią o tym wyraźnie na dworze i od nich dowiaduje się o tym cała Jerozolima. Nikt jednak z nimi nie szuka. Nawet uczeni powiedzieli im: idźcie do Betlejem, może tam Go znajdziecie, ale sami nie poszli. Oni wędrują i znajdują. Tylko oni w tym wielkim gwarnym mieście, wśród setek tysięcy byli autentycznie głodni wartości religijnych.

Tak jest ciągle. Świat nie potrzebuje Boga, nie jest Go głodny. Nawet ci, którzy przychodzą do świątyni, by się pomodlić, rzadko kiedy potrzebują Boga. Jednym z podstawowych warunków życia religijnego jest głód, jest pragnienie spotkania Zbawiciela. Jest mi potrzebny Bóg. Zostawiam więc na boku rynek i jego bogactwo, zostawiam na boku bibliotekę wiedzy tego świata, karierę polityczną, wszystko, nawet tłumy pielgrzymów, jest mi potrzebny Bóg. Ten głód zmusza do szukania, nie daje człowiekowi spać, wzywa do modlitwy. Szczęśliwy człowiek głodny Boga.

Religijny głód niszczy źle pojętą samowystarczalność, człowiek samowystarczalny nie potrzebuje ani ludzi, ani Boga. Takich ludzi spotyka się dziś wiele.

Drugim czynnikiem niszczącym głód religijny jest krótkowzroczność, liczenie się tylko z doczesnością. Ona bardzo zawodzi. W czerwcu spotkałem człowieka, który przebywał za granicą, bogaty i miał wielkie plany na najbliższe lata. W październiku miał operację na raka. Teraz już nieważne ani konto w Szwajcarii, ani samochód, ani wysoka fala, na której miał pływać. Wszystko tak szybko się zmieniło. Teraz potrzebny jest Zbawiciel.

Obyśmy byli tak mądrzy, jak ci mędrcy, którzy nie zatrzymali się ani na rynku, ani na dworze Heroda, ani u rabinów, tylko wędrowali do Betlejem, by spotkać Zbawiciela.

Ks. Edward Staniek