V Niedziela Zwykła - 5.02.2023r.
Z Ewangelii według św. Mateusza
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też lampy i nie umieszcza pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciła wszystkim, którzy są w domu. Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie". Mt 5, 13-16.
Rozważanie
Najtrudniej uwierzyć w to, że Kościół jest święty. Tak wiele zarzutów na przestrzeni wieków wysunięto pod adresem ludzi reprezentujących Kościół, i tak wiele zastrzeżeń można dziś postawić ludziom w sutannach i habitach, że wiara w świętość Kościoła wydaje się nieporozumieniem. Fakty świadczą często raczej o grzeszności Kościoła, a nie jego świętości. Nieporozumienie jednak wynika z niewłaściwie rozumianej świętości Kościoła. Nie chodzi w niej bynajmniej oto, by w Kościele nie było grzeszników. Wręcz przeciwnie, Kościół tworzą grzesznicy. Świętość Kościoła polega właśnie na tym, że grzesznik może w nim oczyścić się ze swego grzechu i osiągnąć pełnię doskonałości zarówno moralnej, jak i religijnej. Kościół jest święty, ponieważ dysponuje potężną siłą uświęcającą. Jest nią obecność samego Boga. Kościół jest święty nie dlatego, że nie ma w nim grzeszników, lecz dlatego, że w nim grzesznicy osiągają świętość. Wielu ludzi chciałoby widzieć w Kościele wspólnotę bez zarzutu, grono ludzi wzajemnie się kochających, doskonałych pod każdym względem. Takiego Kościoła oczekują i w imię tak rozumianej jego świętości krytykują rzeczywistość Kościoła, z jaką mają do czynienia. Warto sobie jednak postawić pytanie: ilu z nas należałoby do takiego doskonałego Kościoła? Przecież każdy grzech wykluczałby nas z niego na zawsze. Ilu z nas okazałoby się tak doskonałymi? Pokusa rozumienia świętości Kościoła jako jego bezgrzeszności ma swe źródło w egoizmie. Nieliczni doskonali chcieliby patrzeć z góry na wszystkich grzeszników, którzy są pozbawieni prawa uczestniczenia wżyciu świętych. Ta motywacja dochodziła do głosu u faryzeuszy. Większość jednak krytykujących dziś słabości i grzechy ludzi należących do Chrystusowego Kościoła ma na uwadze samousprawiedliwienie. Ich rozumowanie jest proste. Skoro kapłani i ludzie przebywający blisko ołtarza popełniają takie a takie grzechy, to czegóż można oczekiwać od zwyczajnych prostych wiernych. Gdyby przedstawiciele duchowieństwa byli bez zarzutu, to i my żylibyśmy uczciwie. Tu tkwi główne źródło rozpowszechniania prawdziwych i nieprawdziwych wiadomości o grzechach duchowieństwa. Jest to jednak tylko samousprawiedliwienie, nic więcej. Trzeba tu dodać, że ani grzechy duchowieństwa, ani grzechy wiernych nie przekreślają świętości Kościoła, do którego należą i który tworzą. Zarówno jedni, jak i drudzy gdyby prawdziwie chcieli, mogliby w tym Kościele zostać świętymi. Mają bowiem w zasięgu ręki wszystkie możliwości własnego uświęcenia. Mogą skorzystać z łaski oczyszczenia w sakramencie pokuty, mogą brać udział w Eucharystycznej uczcie, mogą wędrować krok w krok za Chrystusem, śledząc Jego dzieje z Ewangelią w ręku. Chrystus mówiąc o świętości członków swego Kościoła, posłużył się obrazem soli i światła. „Wy jesteście solą ziemi, lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi”. Jest w tych słowach określony dramat ludzi Kościoła, którzy utracili „smak”. Świętość otrzymaną na chrzcie świętym można stracić. Jest to największe nieszczęście, jakie może spotkać człowieka wierzącego. Chodzi o utratę wiary, a razem z nią prawa do wszystkich środków uświęcających, jakimi dysponuje Kościół. Wszyscy, którzy korzystają z możliwości uświęcenia, jakie są dostępne w Kościele, stają się światłością świata. Ich to, według Jezusa, „stawia się na świeczniku, by świecili wszystkim, którzy są w domu”. Taki też jest sens beatyfikacji i kanonizacji. Święci bowiem najpełniej ukazują tajemnicę świętości Chrystusowego Kościoła.
Ks. Edward Staniek