III Niedziela Adwentu - 11.12.2022r.
Z Ewangelii wg Św. Łukasza
Pytały go tłumy: Cóż więc mamy czynić? On im odpowiadał: Kto ma dwie suknie, niech (jedną) da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni. Przychodzili także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i pytali go: Nauczycielu, co mamy czynić? On im odpowiadał: Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono. Pytali go też i żołnierze: A my, co mamy czynić? On im odpowiadał: Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie. Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym. Wiele też innych napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę. Łk 3,10-18
NAUCZANIE JANA CHRZCICIELA
Dzisiejsza Ewangelia ma wybitnie praktyczny charakter i bardzo konkretną wymowę. Chociaż jej pouczenia dotyczyły czasów i warunków sprzed dwóch tysięcy lat, to jednak ich treść jest uniwersalna i łatwo przełożyć ją na język współczesności. Co charakterystyczne, Jan kierował swoje kazania i napomnienia do wszystkich, do najszerszych rzesz ludzi, ale nie od wszystkich usłyszał odzew.
A ci, od których usłyszał, byli to na ogół ludzie z marginesu, anonimowe tłumy, celnicy, najemni żołnierze, ludzie znani raczej z niezbyt dobrego prowadzenia się. W każdym razie, wśród pilnych słuchaczy Jana na pewno zabrakło tych, od których należałoby się spodziewać wzoru i przykładu nawrócenia – arcykapłanów i faryzeuszy. Zapewne powodem było ich przeświadczenie o własnej bezgrzeszności i zgubna pewność siebie. Trzeba to mocno podkreślić, bo i dzisiaj wśród tzw. „porządnych” katolików wielu jest takich, którzy uważają, że nie mają się z czego nawracać, że nie mają grzechów do odpuszczania – tłumaczą się najczęściej: „przecież nikogo nie zabiłem, nie mam więc z czego się spowiadać”. Oni nie potrzebują żadnych Janów Chrzcicieli ani Zbawców, w ogóle nie potrzebują żadnych pouczeń, bo są sami najmądrzejsi, a najchętniej jeszcze pouczaliby innych.
Nie ma gorszej sytuacji człowieka. W o ileż lepszym położeniu są ewidentni grzesznicy, świadomi swoich grzechów. W zasadzie nie mają oni złudzeń odnośnie siebie i swojego stanu duszy. Będąc jednak „na minusie”, pragną zmiany swojej sytuacji. Może nie zawsze wierzą w jej możliwość, może nie są zdolni do podjęcia konkretnych i wiążących decyzji zrywających z grzechem, ale też i nie roszczą sobie pretensji do przeświadczenia o swej doskonałości. Tacy ludzie chętnie słuchają kazań, choć często brzmią one dla nich jedynie jak piękna, nierealna bajka. Jednakże jeśli wsłuchamy się uważnie w ton pouczeń Janowych, zauważymy, że dla Jana stan idealny nie oznacza wcale jakichś nadzwyczajnych czy heroicznych postaw. Można by w zasadzie powiedzieć, że ideałem dla Jana jest po prostu normalność, tylko to, co konieczne. Nazywa się to sprawiedliwością: oddać każdemu to, co się należy i wymagać od siebie tego, do czego się jest zobowiązanym.
Czyli nic nadzwyczajnego, nic ponad przeciętną. Ale zarazem doskonale wiemy, jak trudno ten standard normalności zachować. Kto wie, może właśnie uczciwość i sprawiedliwość jest dziś największym problemem życia? Wypełnianie swoich zwyczajnych obowiązków, tego, co się samo przez się należy? To prawda, tłumaczymy się, że przykład idzie z góry i faktycznie, nie jest to na ogół przykład budujący. Ale ostatecznie każdy będzie odpowiadał sam za siebie, i to w pierwszym rzędzie za to, co obowiązkowe. Jedno jeszcze trzeba zauważyć: Jan w swoich kazaniach reprezentuje i powołuje się na etykę naturalną, na prawo i zobowiązania zapisane w ludzkiej naturze i zasadach Życia społecznego.
Bóg w prawie objawionym przez Chrystusa i zapisanym w sercach przez Ducha Świętego, oczekuje czegoś znacznie więcej. Ale też i chrzest Ducha Świętego uzdalnia nas do czegoś więcej niż chrzest wodą. Dlatego też, jeśli uważamy się za chrześcijan, musimy odpowiednio do tego ustawić dla siebie poprzeczkę wymagań. Ten, który jest nieskończenie mocniejszy od Jana i od każdego z nas, da nam siłę, abyśmy temu sprostali. Ks. Mariusz Pohl